Tytułem
wstępu, jak rozpoczyna się zawsze po studencku, przedstawię pokrótce kto to
jest pesymista. Wikipedia i wszystkie inne rzetelne źródła informacji mówią mi,
że to człowiek dostrzegający ujemne strony życia, czyli według tegoż oto
osobnika świat jest złym i brzydkim miejsce, gdzie królują same negatywne
emocje, przyszłość nie ma sensu, technologia nie ma sensu, ocieplenie globalne
nie ma sensu, generalnie wszystko pozbawione jest sensu. To przykre.
Postanowiłam przestudiować ten przypadek. Doświadczam pesymizmu raz na około
dziesięć lat mojego życia. Wygląda na to, że dwa razy byłam pesymistką. Pewnie
były to te dwa razy gdy skończyło mi się masło orzechowe, a w pobliżu nie było
sklepu lub co gorsza, nie wyżebrałam żadnych grosików na takie przyjemności.
Okres dzieciństwa był ciężki.
Czy
pesymiści są tacy źli, a ich sposób patrzenia na świat tak tragiczny? Mają
więcej stresu i katastrofalne wizje. Wizje, które nigdy nie ulegają spełnieniu.
Wszystko zależy od perspektywy postrzegania. Jeżeli w myślach Twoje życie ulega
zawaleniu, z nieba spadają cegły, a wokół Ciebie unoszę się tumany kurzu -
jesteś smutnym pesymistą. Ale tylko w głowie. Teraz popatrz na świat
rzeczywisty, gdzie kwitną kwiaty, świeci słońce, a kochane dzieciaczki krzyczą
Ci za oknem (tutaj wstawiam ironie, owszem!) i pomyśl - świat jest piękny. Zero
zagrożenia, jedynym złem jakie może Ci się przydarzyć w tej chwili to zjedzenia
słoika masła orzechowego lub tabliczki czekolady. Żadne cegły nie spadają,
wiatr lekko wieje, a fundamenty Twojego świata stoją jak stały potężne niczym
mięśnie Arnolda Schwarzeneggera.
Ja wraz z
moimi narysowanymi i wyimaginowanymi znajomymi wymyśliliśmy jedną zasadę.
Zawsze, ale to zawsze spodziewaj się najgorszego. Wszystko inne co zdarzy się w
Twoim życiu będzie szczęściem. Będzie niczym promienne słońce latem i uśmiech
teletubisiów w dzieciństwie. Za każdym razem gdy coś się powiedzie lepiej niż
przypuszczałaś będzie to dar od losu, niczym rozkwitający kwiat paproci w Noc
Świętojańską. Docenisz świat, my go codziennie doceniamy. Wiecznie mam fajnych,
narysowanych przyjaciół przy sobie, a gdy już ich wyrzucam, bo się mną i
brudzą, spędzam czas we własnym towarzystwie. Nigdy nie ma tak aby było
najgorzej. Zawsze mam gdzieś schowane grosiki na masło orzechowe. W sklepach są
żelki Haribo i paluszki oblane gorzką czekoladą. A moje ciało nadal nie wygląda
jak połączenie pasztetu z chałwą waniliową. Także tego, myśl pesymistycznie,
oceniaj pozytywnie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz