Lepiej być nieprzeciętnym dziwakiem niż przeciętnym luzakiem

piątek, 22 maja 2015

Nie rozumiem ludzi. A szczególnie tych przeciętnych. Myślą, że mogą wszystkim sterować. I wszystkimi. Że cały świat jest taki sam. Każdy ma takie same aspiracje. Każda dziewczyna marzy o białej sukni z welonem. Każdy chłopak o najnowszym porsche. Ogółem to kobiety nie potrafią logicznie myśleć i są słabe, a mentalność mężczyzn rozwija się do 17 roku życia. Gdy chcesz wyjść poza tą otoczkę złożoną ze szkoły, nieudanych związków, niespełnionych marzeń, osiągniętych sukcesów, a następnie ich negatywnych skutków, pojawia się szara masa i doradza Ci jak masz żyć. Masz być chodzącym stereotypem. Masz skończyć studia, założyć rodzinę i cieszyć się, że stać Cię na wakacje nad polskim morzem. Nieważne, że Twoje marzenia pozostały zawieszone gdzieś w czasoprzestrzeni przez takich właśnie ludzi. Ludzi, którzy nie chcą pomóc, a wręcz zabraniają Ci się rozwijać.



Przypatrując się społeczeństwu i prowadząc małe śledztwo wyciągnęłam jeden wniosek: żyjemy w jednolitym, zglobalizowanym świecie, gdzie indywidualność jest czymś złym. Chyba, że znajdujesz się w odmiennym środowisku. Artystycznym. Uduchowionym. Czy zwyczajnie masz genialnych znajomych. Jeżeli Twoi przyjaciele wolą grać na gitarze i czytać książki zamiast siedzieć w parku i pić piwo, jesteś wybrańcem. Jeżeli nie patrzą na Ciebie ze zdziwieniem i lekceważącym uśmiechem, gdy im opowiadasz o swoich podniebnych przygodach - jesteś szczęściarzem. Serio. Egzystujemy w świecie gdzie studia ścisłe wykluczają Cię z innych talentów. Humanistów z umiejętności zrozumienia podstaw matematyki czy fizyki. Zakłada się, że ich edukacja zatrzymała się w podstawówce, a cały swój wolny czas poświęcają na czytaniu umarłych już pisarzy. Ładnych z posiadania inteligencji, w końcu myślą tylko o idealnej kresce na powiece i neonowych paznokciach. I tak dalej, w nieskończoność. Codziennie spotykasz się z takimi stereotypami, a jeszcze częściej z ludźmi, którzy nie potrafią zaakceptować wyborów innych. 

Zauważyłam, że takie jednostki wręcz uwielbiają rzucać lekceważące uśmiechy, gdy robisz coś wartościowego. Nie widzą tylko ludzi po drugiej stronie barykady. Ludzi, którzy uważają ich za zero gdy wlewają w swoje gardła kolejne kieliszki wódki, nie robiąc nic ze swoim życiem. Całymi dniami siedzą przed laptopami oglądając seriale. Następnie patrzą na Ciebie drwiąco gdy biegasz na siłownię czy piszesz wiersze. Rzucają milion komentarzy pod Twoim adresem gdy starasz się zdrowo odżywiać, podczas gdy oni mają nadwagę i jedzą kolejnego pączka. Zazdroszczą Ci figury, twierdząc jak bardzo jesteś chuda, sucha czy jak inaczej tego nie nazywają i dziwią się jak możesz nadal uprawiać sport, przecież w ich mniemaniu jego funkcja kończy się na utracie tkanki tłuszczowej. Po co masz być humanistką piszącą bloga będącą na studiach ścisłych? To wykracza poza ramy wszystkiego z czym masz związane życie. Nie widzą innych rozwiązań. Widzą tylko to, co chcą widzieć, a za wszelkie nieszczęścia w swoim życiu obwiniają rodziców, studia, państwo, polityków, ale nie siebie. 

Nie marnuj czasu na takich ludzi. Nie warto. Chcą Cie tylko zniechęcić. Nie potrafią zrozumieć po co Ci dodatkowa praca. W końcu można całe życie spędzić myśląc stereotypowo i oglądając amerykańskie seriale. A potem obwiniać innych o swój marny los, a o Tobie powiedzieć, że rodzice Ci wszystko zagwarantowali. Przecież to dużo łatwiejsze niż przyznanie się do błędnych opinii, prawda?

2 komentarze: