Tytułowy film to jeden z tych rodzajów których nie traktuje jako thiller czy nawet dramat. Siedziałam, oglądałam, obserowałam wspaniałego Bena Afflecka którego żona zaginęła, a on przy jej zdjęciu strzela uśmiech „numer 5”. Nic nadzwyczajnego, aż do momentu pewnego cytatu, który był inspirujący przez co spojrzałam na ten film trochę z innej strony, a mianowicie:
"Nick i Amy zginą, choć z drugiej strony nigdy nie istnieliśmy. Nick kochał dziewczynę, którą ja udawałam. Fajną laskę. Faceci zawsze tak mówią. To u nich najwyższy komplement. "Fajna laska". Fajna laska jest chętna i gorąca. Nigdy nie złości się na swego mena. Uśmiecha się jedynie nastawia usta do obciągania. Lubi wszystko to, co on. Ten kocha winyle i stare plakaty. Jeśli lubi szalone dziewczyny, ona jest kibicką, gada o futbolu i zajada skrzydełka na ostro w Hooters. Gdy poznałam Nicka, wiedziałam, że pragnie fajnej laski. I przyznaję, że przez chwilę byłam skłonna nią być. Rwałam włosy z piczki do gołego. Sączyłam piwo z puszki przy komediach z Adamem Sandlerem. Jadłam zimną pizzę, zachowując rozmiar 2. Robiłam loda w miarę regularnie. Weszłam w tę rolę całą sobą. Nie powiem, częściowo mi się podobało. Nick wyzwalał we mnie cechy , o jakich nie miałam pojęcia. Lekkość, humor, swobodę... Za to on nabrał przy mnie ogłady i bystrości. Równał do mnie w górę. Ukształtowałam mężczyznę moich marzeń. Z zapałem udawaliśmy kogoś innego.
Nie znaliśmy szczęśliwszej pary od nas. Jaki jest sens bycia razem, gdy nie jest się najszczęśliwszym?"
Zaginiona dziewczyna, reż. David Fincher
Te słowa wzbudziły we mnie tysiąc różnych emocji i zmusiły do zastanawiania się nad związkami.
Zawsze myślałam, że związek to niemalże umowa podpisywana przez obydwie strony, w której warunkami jej zawarcia jest obopólne szczerość i zaufanie. Dla mnie zawsze to była ciężka praca w której nie ma cukierkowego życia rodem z teledysku minionego hitu „Lolipop”, to praca w której zadaje się niewygodne pytania i otrzymuje jeszcze gorsze odpowiedzi. „Miłość to rozmowa, która trwa całe życie”, od kiedy pamiętam był to mój ulubiony cytat i miłość zawsze sobie tak wyobrażałam. Ludzie się zmieniają, a z tym także ich poglądy, dlatego nigdy, przenigdy nie powinniśmy się bać zadawać pytań, nawet tych najdrobniejszych jak pytania o samopoczucie czy zainteresowania. To, że rok temu marzyłam o białym domku pośrodku wielkiej polany w zacisznym miejscu, nie znaczy, że dziś nie marzę o mieszkaniu w bloku, pośrodku hałasu samochodów i przejeżdżających tramwajów. Codziennie możemy poznawać siebie od nowa, dowiadywać się coś o swoim partnerze i to jest piękne w związkach. Nigdy nie przesłaniajmy realnego obrazu wybranka, naszymi wymyślonymi wyobrażeniami. On nie będzie bez wad tak samo jak my bez nich nie jesteśmy, a jeżeli będziemy udawać kogoś kim nie jesteśmy to niestety wróci to do nas z podwójną siłą rażenia.
Pytajmy, rozmawiajmy, poznawajmy siebie przez całe życie.
Bardzo dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuń