Moje 30 dni z Fitness Platinium

czwartek, 30 kwietnia 2015

     Dokładnie 28 marca, postanowiłam przerzucić się z domowej siłowni na krakowską. Mianowicie, na Fitness Platinium. Byłam niepewna tego co tam zobaczę i czego doświadczę. Bardzo długo zastanawiałam się czy tam iść, bo jednak dom, pokój, podłoga, ściany, różowe handelki to moja rzeczywistość. Moje miejsce na ziemi. Do czytania, spania, jedzenia, pisania i ćwiczenia. Ale dobra, pomyślałam, czas dorosnąć. Opuścić swe gniazdko i ruszyć w nieznane. Zebrałam w sobie całe pokłady odwagi i tak też zrobiłam.


W Platinium pierwsze wejście macie za darmo. Możecie pooglądać, poćwiczyć, zapisać się na zajęcia. Ja uczęszczałam na to znajdujące się nieopodal Ronda Mogilskiego. Wchodząc tam pierwszy raz, dorwała mnie bardzo sympatyczna, pełna energii dziewczyna, zajmująca się reklamą. Na wstępie wszystko zostaje Ci wytłumaczone. Te lepsze i gorsze strony. Co bardzo mi się spodobało. Mój pierwszy raz odbył się na trampolinach. I był cudowny. Wybrałam takie, a nie inne zajęcie, bo moją wielką miłością jest trening cardio. A po nim byłam wniebowzięta. Cała mokra, pełna radości i z poczuciem spełnienia. Same ćwiczenia na trampolinach, nie obciążają stawów. Możecie na nich skakać dowolną liczbę godzin, aż padniecie ze zmęczenia. To było pierwsze wrażenie. Najlepsze. Skłoniło mnie do tego, aby zajrzeć tam jeszcze kilka razy.

Za każdym razem było podobnie. Prowadzące są pełne energii, a ja nawet po pilatesie odczuwałam takie zakwasy, których nie miewałam po najcięższych treningach, które wykonywałam w swym gnieździe sama. Przeszłam tam od najlżejszych ćwiczeń, po których czułam się lekko jak baletnica do tych najcięższych, po których czułam się jakbym przerzuciła tony węgla. Prowadzące starają się mieć indywidualne podejście do każdego, o ile to możliwe. Pomagają, tłumaczą, wskazują na właściwą postawę ciała. Nie tylko wykonują swoją pracę lecz również starają się rozmawiać. Żartują, śmieją się i sprawiają, że cała atmosfera jest bardzo przyjazna. Najśmieszniejszymi sytuacjami jakie mi się zdarzyły, było zapytanie mnie, czy może potrzymać mi włosy przy ćwiczeniach z gumami, bo niesamowicie mi się w nich plątały oraz pytanie czy przyszłam z Heinekenem na zajęcie, ponieważ miałam zieloną butelkę wody mineralnej Cisowianka, która przywodzi na myśl ten oto trunek. Same treningi, jak już wspomniałam są skuteczne i ciekawe. Możecie ćwiczyć na bosu, z piłkami, stepem, hantlami. Czasami przychodzicie na niby zwykłe ćwiczenia, które okazują się wielką niespodzianką. Nigdy do końca nie wiecie, co Was tam spotka.

Jeżeli zajęcia były lekkie, szłam po nich na siłownię. Do strefy cardio. Możesz tam biegać, skakać, wchodzić po ruchomych schodach, jeździć na rowerku. Jest strefa dla kobiet i sauna. A wszystko to mieści się w jednym karnecie. Niestety, nie opowiem nic o sztangach, bo to dla mnie odległy temat. Sami tam mężczyźni. Ale patrząc na ich postury, musi być to równie skuteczne.

Czy żałuje, że odważyłam się na ten krok? Nie. Opuściłam swoje gniazko i rozpoczęłam przygodę. W ciągu tych krótkich 30 dni, nauczyłam się posługiwać gumami na Body Shape, polepszyłam swoje zdolności taneczne na Zumbie i Stepie, oraz podnosiłam ciężary na Kettlebell. Wszystkie zajęcie wspominam bardzo mile. Niemile jedynie zakwasy po nich. Ale przecież ból mija, piękno zostaje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz