Pogoda coraz bardziej sprzyja imprezom. Wychodzeniu ze znajomymi. Wspólnym
przesiadywaniu nad jeziorem. Biwakowaniu. Grillowaniu. Co za tym idzie
spożywaniu alkoholu. Może nie są to drastycznie wielkie ilości, ale kto nie
lubi piwka wypitego na łonie natury? Wina do posiłku. Pora roku nas
rozpieszcza. Chcemy mieć bogate życie towarzyskie, a przy tym uzyskać szczupłą
sylwetkę. Misja bikini trwa. Łąki zostaną zamienione na oświetlone promieniami
słonecznymi plaże. Już niebawem. Tylko kilka miesięcy. A więc porankami
chodzisz na siłownie i wylewasz tam siódme poty. Wieczorami wychodzisz ze
znajomymi i nadrabiasz spalone kalorie pitym alkoholem. Jest to dylemat
niemalże każdej osoby prowadzącej taki tryb życia. Z jednej strony chcesz się
zdrowo odżywiać, z drugiej myślisz sobie, że życie jest tylko jedno i należy z
niego korzystać. I nikt nikogo nie powinien za to obwiniać. Ty siebie też nie.
Podczas spożywania alkoholu pamiętaj przede wszystkim o jego negatywnych
skutkach. Na każdym polu. Nie ważne czy spalasz tłuszcz czy zwiększasz objętość
mięśni. Trunki działają źle na obie te diety. Jednak zaskakującym faktem jest
to, że alkohol szkodzi bardziej osobom chcącym uzyskać znaczący przyrost tkanki
mięśniowej. Nie tyle alkohol co pojawiający się po nim kac. Jest jak cichy
morderca naszych mięśni. Nie widzisz go, nie słyszysz, winisz za całe zło kogoś
innego, a na końcu okazuje się, że to on jest najbardziej zgubny. Jeżeli
zadajesz sobie pytanie dlaczego, to odpowiedź jest bardzo prosta. Na drugi
dzień funkcjonujemy jak zombi, nie przejmujemy się kalorycznością i jakością
jedzenia. Śpimy do południa. Jesteśmy zmęczeni. Nasz organizm przez cały ten czas
walczy z niewidzialnym wrogiem. Zamiast zająć się poważniejszymi sprawami. Jak
synteza składników odżywczych z pożywienia. Jest on tak skupiony na usuwaniu
toksyn, że nie widzi ile nagromadziło się w naszym organizmie dobroci. A nasze
mięśnie potrzebują białka. Tłuszczów. Węglowodanów. Bez tego umierają.
Rozpadają się. Nie wzrastają.
Alkohol powoduje wzrost w organizmie kortyzolu, który nie jest przyjacielem
mięśni. A raczej ich zaciekłym wrogiem. Napoje wyskokowe obniżają poziom
testosteronu. Ich sprzymierzeńca. Osłabiają go. Wbijają mu nóż prosto w plecy.
Ale nie jest on łatwy do pokonania. Trzeba naprawdę mocno zakrapianej imprezy,
aby jego poziom uległ widocznej zmianie. Małe porcje alkoholu nie szkodzą. Nie
zabijają. Lekko chwieją tylko naszą równowagą. Na dodatek alkohol odwadnia.
Nerki starają się go pozbyć, filtrując i filtrując płyny, które wydalamy. Po
dużym spożyciu, możemy nabawić się drastycznego odwodnienia. A woda to
podstawowy składnik zdrowego odżywiania. Nie żaden dodatek do niego.
Dla osób odchudzających się czy będących na redukcji, alkohol jest trochę
łaskawszy. Ostatnie badanie dowiodły, że nie sprzyja przybieraniu na wadze. Nie
wiadomo nawet czy jest w jakikolwiek sposób przyswajany. Istnieje możliwość, że
cały sztab w postaci naszych organów od razu bierze się do pracy aby go usunąć.
Jednak podczas redukcji najważniejsze jest liczenie kalorii, gdyż taką dietę
się wybrało. Po tej wiadomości nie możecie iść do pubu ze znajomymi i wypić
haustem dzbanka piwa. W końcu wolno. Niestety, nie wolno. Napoje wyskokowe i
kalorie w nich zawarte lepiej zamieniać na coś bardziej wartościowego. Ale od
czasu do czasu można. Nie codziennie. I nie pić hektolitrami. Ale kieliszek
wina, butelkę piwa wieczorem, maksymalnie dwa razy w tygodniu, nie zrujnuje
naszej diety. Przypomnę, że alkohol zaburza funkcjonowanie ośrodka głodu.
Organizm zaczyna domagać się pożywienia w postaci cukrów. Więc jemy. Tu chipsy.
Tam paluszki, ciastka. Generalnie, z moich obserwacji wynika, że ciągłe
podjadanie połączone z piciem alkoholu doprowadza do pojawiania się
niepotrzebnych kilogramów.
A tutaj podaję kaloryczność wybranych alkoholi. W końcu przy diecie
redukcyjnej to one są najważniejsze. I nie warto z nimi przesadzać.
Piwo ciemne (0,3 l) – 250 kcal
Piwo jasne (0,3 l) – 230 kcal
Wino białe wytrawne (1
kieliszek) – 80 kcal
Wino białe słodkie (1 kieliszek)
– 110 kcal
Wino czerwone wytrawne (1
kieliszek) – 80 kcal
Wino czerwone słodkie (1
kieliszek) – 115 kcal
Wódka czysta (1 kieliszek) – 60
kcal
Jednak jeżeli wypijecie o jedno piwo za dużo czy nawet dwa, nie obwiniajcie
się. Nie rezygnujcie ze wszystkiego w imię diety. Drobne przyjemności też są
pożądane. Sprawiają, że cieszymy się z życia. Bo jak cieszyć się z pięknej
sylwetki bez możności jedzenia tego czego się lubi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz