Nam, zdrowo się odżywiającym jest ciężko.
Ciężko w sensie trzymania się własnych idei. Często spotykamy się z krytyką. Na
dodatek galerie handlowe i inne miejsca, gdzie tłum ludzi jest gęsty niczym rój
pszczół oferują tylko kebaby, hamburgery, hot dogi i białe pieczywo. Dodatkowo
cola, kolorowe napoje, dosładzane soki o smaku jabłkowo-cukrowym mają tam
uprzywilejowane miejsce. Nie możesz zjeść zdrowo. Bez tłuszczu. Bez ulepszaczy.
Bez białego cukru. Ciężko nawet o wodę niegazowaną. Tak samo ma się sprawa z osiedlowymi
sklepikami, gdzie żywności jest tyle co kot napłakał, bo większość stanowi
arsenał napojów wysoko czy też niskoprocentowych. Jeżeli już coś znajdziemy z
szeroko pojętego jedzenia, będzie to drożdżówka z jagodami lub jabłkami, a w
najlepszym wypadku sucha, biała bułka, która ostała się na dnie pojemnika czy
czegokolwiek innego. Szukamy tak bardzo motywacji, a potem zderzamy się ze
ścianą. Walimy głową w mur. Bo się nie da. Bardzo szybko się poddajemy,
twierdząc, że od jednej bułki przytyjemy, więc już nie musimy się katować. Nie
tędy droga, moje Drogie.
Pierwszą żelazną zasadą, jakiej
powinniście się trzymać są odstępstwa. Jeżeli cały tydzień jadłaś w normie,
możesz sobie pozwolić na trochę wytchnienia. Zjeść trochę tego mniej zdrowego
jedzenia. Byle z umiarem. I nie codziennie. Codziennie odstępstwa się nie
zdarzają. Może raz w tygodniu. A może nawet raz w miesiącu. Jak już musicie
zamawiajcie coś zdrowszego niż ociekające tłuszczem hamburgery, z mięsem nie
wiadomo jakiego pochodzenia. Lepszym rozwiązaniem będzie tortilla z dużą
ilością sałaty. Możesz pokusić się także na rybkę, jakoś finezyjnie
przyrządzoną.
Noś własną wodę mineralną. To pomaga,
serio. Nie musisz potem ganiać po sklepach w jej poszukiwaniu. A pół litrowa
butelka to nie dużo. Nasze torebki są bez dna, więc jedna rzecz dodatkowo na
pewno się tam zmieści. Ty za to zaoszczędzisz czas, nerwy oraz pieniądze.
Jeszcze podreperujesz swoje zdrowie. Lepiej popijać jedzenie wodą niż słodkim
napojem zakupionym w barze szybkiej obsługi.
Gdy odczuwasz lekki głód, zacznij żuć
gumę. Zwiększa procesy trawienne, a przy okazji zmniejsza apetyt i daje
chwilowe uczucie sytości. Wybieraj gumy bez dodatku cukru i patrz uważnie na
etykiety. Żując gumę wykonujesz ćwiczenia fizyczne, przecież pracujesz
mięśniami żuchwy. Ponadto ta czynność zmniejsza stres i nerwowość. Dużo zalet.
Jednak nie rób tego za często, jest to mało estetyczne, poza tym gumy mają
działanie przeczyszczające.
Bądź asertywna. Koleżanka znów chcę Cię
wyciągnąć na hamburgera? Czy zestaw kanapka plus cola? Delikatnie, ale
stanowczo odmów. Możecie przecież iść na spacer, do restauracji czy piekarni,
gdzie podają kanapki samodzielnie przyrządzane, bez zbędnego podsmażania lub
dodawania majonezowych sosów. To przez nie, większość dań staje się istną bombą
kaloryczną. Miej zawsze pod ręką jakieś rozwiązanie, wyjście z sytuacji. Ale
nigdy się nie tłumacz. I nie oceniaj innych. Nie komentuj. Ktoś chce jeść fast
foody, niech je. Ty nie chcesz i tego się trzymasz. Inni nie muszą żyć po
Twojemu.
To wszystkie chwyty jakie ja stosuję w
walce z niezdrowym jedzeniem. Nie jest ich dużo. Zdarzają mi się odstępstwa.
Jestem tylko człowiekiem. Najważniejsze to zawsze pamiętać o tym co się myśli.
Nie poddawać się woli innych. Z czasem przywykną. A potem Twoich znajomych
będzie dziwiło, że masz ochotę na coś niezdrowego, bo w końcu jesteś fit i
health. Wszystko jest kwestią czasu. Gdy te złe minuty miną, nadejdą te lepsze,
piękniejsze, pełne coraz to większego zrozumienia.
Podoba mi się ten post. Dzisiejsze miejsa odpoczynku są skonstruowane tak, żeby można było tam coś zjeść, a raczej nie coś a cokolwiek. Sam sie czasami na tym łapię widząc kupony z którymi zjem za pół ceny, poł lub mnie wartościowy fast food. Z kolei jeli już się trafi na jakąś piekarnię to najczęściej o tej porze świeci pustkami. I jak tu zdrowo żyć? Moim zdaniem najlepiej jest wygospodarowaćsobie trochę czasu każdego dnia nia zrobienie kanapki i wpakowanie wody. To zazwyczaj pomaga.
OdpowiedzUsuń